Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Najgłupsza zabawa z dzieciństwa XI

34 292  
50   3  
Kliknij i zobacz więcej!I kolejny zbiór głupich zabaw. Dziś będą wyjątkowo głupie. Szczególnie te z żabami. Zapraszam do lektury.

Najpierw wyjaśnienie. Niedaleko mojego domu jest malutki park. Tyle, że za płotem ogradzającym park trawa rośnie jakieś 9 metrów niżej, a pod płotem biegnie do samego dołu kamienny mur. Czyli płot był na tym murze, ale na środku, tak że z jednej i z drugiej strony da się, trzymając się płotu, przejść. Pamiętam jak chodziliśmy po tym murze (było tak wąsko, że nawet pół stopy się nie mieściło) trzymając się tylko rękami tego płotu. Prawie 10 m nad poziomem ziemi.
Nieraz też przechodziliśmy przez siebie, tzn. jedna osoba stała w miejscu, a druga musiała dać duży krok, żeby kogoś ominąć. Jakby ktoś tam spadł to chyba byłby trup na miejscu, a co najmniej poważne złamanie.

by ziemniaczek00 @

* * * * *

Tę zabawę znam tylko z opowieści starszych kolegów i nauczycieli. Chodziło o to aby podskoczyć i dotknąć lampy na szkolnym korytarzu. Niektóre z nich były na niezbyt dużej wysokości. Ale było też jedno wyzwanie. Korytarz przed sekretariatem. Tam lampy miały postać plafonu pod sufitem na wysokości ok. 2,70 m. Cała zabawa skończyła się, kiedy jeden z kolegów w tajemniczych i niezbadanych okolicznościach zbił jedną z lamp i trafił do dyrektora.

by biernacki1995 @

* * * * *

Mój znajomy opowiadał mi o świetnej zabawie, w którą bawili się w podstawówce. Nosiła ona wymowną nazwę "Kopmy Krzysia w du*ę". Biedaczek uciekał przed nimi ile sił w nogach. Ale w końcu wpadł na pomysł żeby usiąść. Zrezygnował z tego pomysłu gdy zabawa miała zmienić nazwę na "Kopmy Krzysia w głowę."

A to już z wspólnych czasów gimnazjalnych. Znajomy ma talent do prowokowania ludzi. W każdym bądź razie tych z naszej klasy, ale raczej traktuje to jako żarty. W każdym bądź razie pewnego dnia doszło do tego, że on razem z drzwiami stworzył "dźwignię", na którą napierał jeden z silniejszych chłopaków z klasy. Znajomy wciśnięty w ścianę tak się śmiał, że nie mógł się opanować. W końcu wszyscy zaczęli się śmiać. Ale umilkli, gdy drzwi poszły się "kochać" z głośnym hukiem, a kolega dostał takiego ataku głupawki, że musieliśmy go wynieść stamtąd bo nie mógł sam iść.

by Zernat

* * * * *

Jakieś 8 lat temu czy coś takiego byłem w podstawówce. Była moda na Power Rangers - chyba każdy zna ten tytuł. Pewnego nudnego deszczowego dnia moja paczka wpadła na genialny pomysł. Każdy był kitowcem (nie wiem czy dobrze piszę) i staraliśmy się unikać kropel z nieba podczas deszczu. Staraliśmy się odwzorować ich dziwne ruchy by zwiększyć szanse na zwycięstwo - wygrana należała do osoby najsuchszej. Z czasem była trochę zmodyfikowana, wcielaliśmy się w bohaterów serialu i walczyliśmy z deszczem. Mina osób przechodzących bezcenna.

Jakiś czas później były Pokemony. Znudzeni na przerwach wcielaliśmy się w różne potworki (ja zawsze byłem scyther) i na korytarzu pojedynkowaliśmy się. Nauczyciele nie wtrącali się dopóki ktoś za bardzo się nie rozkręcił. Zabawa się skończyła gdy któryś z kolegów ręką trafił innego w oko.

by artek0210

* * * * *
Zabawa z czasów jakoś 2-4 klasy podstawówki. Chodziło się na plac zabaw koło szkoły i tam była taka zjeżdżalnia, która kończyła się w piaskownicy (oceanie). Cała gromada dzieciaków (załoga) właziła po drabince i siedziała na szczycie owej zjeżdżalni (okręcie), a jeden nieszczęśnik co był na dole (jako rekin albo pirat) musiał ściągnąć (za ręce, nogi lub to co było najbliżej) na dół tych z góry. Osoba ściągnięta z bezpiecznego okrętu przechodziła na ciemną stronę i zabawa trwała dalej. Celem było oczywiście jak najdłużej utrzymać się na okręcie.

by fk89

* * * * *

Gra ta miała inteligentną nazwę "Uwaga na łby", została zapoczątkowana przeze mnie, gdy w moje łapki wpadła duża żółta piłeczka kauczukowa. Z koleżankami na każdej przerwie biegłyśmy do łazienki, w której znajdował się krótki korytarzyk. Zamykałyśmy drzwi z obu stron i osoba, która akurat miała piłeczkę odbijała ją jak najwyżej i jak najmocniej od ściany (uwaga, może boleć). Zabawa polegała na tym kto złapie piłeczkę, aby ta osoba znów mogła nią rzucić. Nieraz aby ją złapać tarzałyśmy się po podłodze, zabawnie było jak ktoś akurat wtedy wchodził, a my udawałyśmy słodkie niewiniątka.

by alien_tb

* * * * *

Wszystko jedzące psy
5-6 lat, rozkładana kanapa służąca za budę i wymyślanie coraz to obrzydliwszych rzeczy, które taki wszystko jedzący pies mógł znaleźć na śmietniku i wszamać. Po dwóch tygodniach skończyły nam się pomysły i zabawa odeszła w (nie)zapomnienie.

Rowerowa katapulta
Druga zabawa była bardziej hardcorowa i sama byłam tylko widzem, ale długo jej nie zapomnę.
Otóż nasz i sąsiadów dom jest na skarpie. Spadek częściowo został wyrównany jeszcze przed postawieniem domów, ale sąsiedzi wykorzystali go, do zrobienia ogrodu 'tarasowego'. I tak między poziomami utworzyła się kolejna skarpa. Wsiadało się na rower na wyższej płaszczyźnie, rozpędzało, po czym pomiędzy poziomami hamowało tylko przednim kołem. Efekt: parę metrów ładnego, równego lotu zakończonych zaryciem facjatą w trawnik. Co dziwne, nikt nie ucierpiał.

W chowanego
Niby znana wszystkim zabawa, ale w naszej wersji dostarczała trochę więcej adrenaliny. Otóż grało się po zmroku, jedna osoba wychodziła z pokoju i gasiła światło, reszta się ukrywała. I tu nasza inwencja nie miała sobie równych, bo chowaliśmy się pod łóżkiem w szufladzie na pościel, na kominku, pod fotelami, a nawet na belce pod sufitem. Szukający po dwóch czy trzech próbach znał już wszystkie kryjówki, toteż często zmienialiśmy domy...

by yorukamiko @

* * * * *

Zawsze z kumplami fascynowała nas wata cukrowa i oczywiście nie obyło się bez licznych prób stworzenia jej samemu; jednym z pomysłów było przytwierdzenie do koła roweru zapalonej świeczki i utrzymywanie nad nią zakrętki w której było pełno cukru; oprócz licznych poparzeń dziwne, że ten wytworzony przez nas karmel nam nie zaszkodził (był w nim roztopiony plastik z nakrętki...). Ale jadło się to jakby to było nie wiadomo co...

by warszawiak39

* * * * *

Ja z mojego dzieciństwa pamiętam przede wszystkim zabawy z żabami. Mamie noże z kuchni ginęły, żeby po pewnym czasie tajemniczo wrócić. W międzyczasie były wykorzystywane do krojenia żab czy raczej - jak to nazywaliśmy - operacji (czyli kijem żabkę ogłuszamy i operujemy twardo. Nie wiedzieć czemu, większość się już nie budziła.)
Poza tym standardowe dmuchanie żab, wysadzanie ich petardami lub... zabawa w Jezusa. Kijki/listewki sztuk dwie, zbite lub związane w krzyż i do tego przywiązywaliśmy nieszczęsne żaby, które tym samym stawały się współczesnymi Jezusami.

Jeszcze jedna mądra zabawa: strzelanie z procy dżdżownicami. Najczęściej w koleżanki. (Bo ja jako jedyna byłam tym odmieńcem, latającym z chłopakami).

by princess_of_trash @

A czy Ty także masz takie wspomnienia z dziwnych zabaw? Podziel się tą wiadomością ze mną. Kliknij w ten link, a w temacie wpisz Najgłupsza zabawa. Znaczek @ za nickiem oznacza osobę, która nie posiada konta w serwisie Joe Monster.

Oglądany: 34292x | Komentarzy: 3 | Okejek: 50 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało