Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Najgłupsza zabawa z dzieciństwa IV

42 039  
107   8  
Kliknij i zobacz więcej!No i stało się. Zabaw przychodzi coraz więcej. Dziś przypomnimy sobie kolejne dziwne zabawy wieku szczenięcego.

Kiedy byłem małym chłopcem, wśród nas królowały różne zabawy. Jedną z nich były zdecydowanie tzw. "Walki na rułkach". Zabawa polegała na tym, że trzy osoby skakały na trzepak, trzymając się rękami o wyżej wymienioną "rułkę". Następny etap to była walka, w której wykorzystywane były głównie nogi, jednym słowem kopaliśmy się ile wlezie. Wygrywała ta osoba, która najdłużej utrzymała się na trzepaku. Dodam jeszcze, że najgorzej miała osoba w środku, bo dostawała kopy z obu stron naraz.

Następna durna zabawa to było "Ryzyko piłek".
Polegała ona na wykopaniu piłki w jakieś niebezpieczne miejsce i pójście po nią. Zaczęło się od budowy wiaduktu, gdzie jeździły koparki, a my jako głupie dzieci kopaliśmy piłkę w miejsce budowy i lataliśmy za nią pomiędzy ciężkim sprzętem. Po zakończeniu budowy wymyślaliśmy inne niebezpieczne miejsca. Czasami lądowaliśmy w ogródku sąsiada, a czasami łowiliśmy piłkę ze ścieku.

by m.a.r.o.1992 @

* * * * *

Mając około 5-6 lat bawiłam się z siostrą w "królową i służącą". Zabawę zaczynało się od kłótni o to, która z nas zostanie królową. Gdy decyzja została podjęta, ta z nas, której przypadła mniej szlachetna rola, starała się zemścić na tej drugiej poprzez przygotowanie możliwie najbardziej obrzydliwej potrawy ze wszystkich dostępnych środków - piasek, brudna woda ze stawu, resztki warzyw i owoców z kompostu czy też niepotrzebne mamie przeterminowane śmietany, jogurty i tym podobne rzeczy. Królowa, chcąc sprawdzić, czy potrawa nie jest "zatruta", kazała najpierw spróbować służącej. Potem zawsze zaczynała się dyskusja, która z nas powinna to zjeść, zakończona fochem i komentarzem od drugiej osoby, że "nie umiem się bawić".

by stefanzbozejlaskikrolpolski @

* * * * *

To była 3-4 klasa szkoły podstawowej. Za domem kolegi było wysypisko śmieci. Zbieraliśmy dwie drużyny z bloków i z domków mieszkalnych. Następnie drużyny znajdowały sobie miejsce gdzie sobie zrobią bazę, okopy, jakieś doły nawet robiliśmy takie bunkry z cegieł (nie były one za bardzo wytrzymałe). Następnie braliśmy karabiny na kulki (żadna z drużyn nie miała pojęcia, gdzie jest baza przeciwnika). I całą zabawa polegała na tym, żeby wybić przeciwnika (wiadomo jak) i zająć jego bazę, wtedy przeciwnik miał kłopot, bo nie miał pojęcia gdzie jest baza przeciwnika, a nasza drużyna już wiedziała. To chyba jedyna taka głupia zabawa jaką pamiętam, ale z niej mam właśnie najlepsze wspomnienia.

by olo.malbork @

* * * * *

Miałam ok. 8 lat i pewnego dnia poszłam na plac, gdzie spotkałam koleżanki i kolegów, którzy powiedzieli mi o nowej zabawie. Polegała ona na tym, że jedna osoba siadała na drągu (trzepaku), a druga kopała w nią piłką nożną. Do wyboru były ponadto dwie moce uderzenia - 50 i 100 (odpowiednio słabiej i mocniej). Oczywiście też się chciałam w nią zabawić i usiadłam na trzepaku, wybrałam "moc uderzenia" (100, a co tam), a później zrobiło mi się ciemno przed oczami, wylądowałam na chodniku pod trzepakiem, robiąc dwa koziołki. Do domu miałam niedaleko. Na szczęście, bo idąc prawie nic nie widziałam (czasami jakieś plamy). W domu powiedziałam, że chce mi się spać (o supermega zabawie cisza), położyłam się spać i jak się obudziłam, to wszystko było ok. Został tylko guz. Tudzież miałam niemałego stracha, że oślepłam na dobre.

by angela @

* * * * *

Zabawa w syfa. Dziwna nazwa i dziwna geneza tej zabawy. Kupiłem sobie kiedyś piłkę zgniłozielonego koloru, któryś z kolegów z podwórka powiedział, że jej nie dotknie, bo ta piłka ma syfa. Rzuciłem w niego i tak się zaczęło. Jeden z nas miał piłkę, a wraz z nią "syfa", pozostali uciekali, a on musiał któregoś trafić piłką, wtedy trafiona osoba zostawała syfem. Ważne w tej zabawie było to, że nie można było stać i nic nie robić, trzeba było się ruszać. Toteż jeden skakał, drugi biegał dookoła krzaków itd.

Najazd Hunów. Brało się połówki cegieł lub podobnej wielkości kamienie, jeździło się na deskorolkach i rzucało się innym owe cegły lub kamienie pod koła. Cel zabawy oczywisty - tak rzucić kamień, żeby ktoś się o niego wywalił. Skąd się wzięła nazwa - pojęcia nie mam.

Zaraz wybuchnie! Kolejna głupia i spontanicznie wymyślona zabawa. Na osiedlu stoi stary, zdezelowany budynek Uniwersytetu Śląskiego. Na szklano-metalowych, rozklekotanych drzwiach kiedyś ktoś przykleił kartkę z wypisanymi na niej cyframi, co wyglądało jak terminal do wpisywania kodu. Któryś kolega podszedł, udawał że coś wpisuje, po chwili krzyknął
- Wpisałem zły kod! Zaraz wybuchnie! - po czym zaczął tłuc w drzwi powodując spory hałas. Dalsza część zabawy polegała na uciekaniu przed wkurzonym cieciem.

by bongmann @

* * * * *
Swego czasu, bodajże w drugiej klasie, zaczęliśmy konkurować, kto dalej i lepiej pluje. Oczywiście, samo plucie szybko się znudziło, więc zaczęliśmy wymyślać, jak by to ulepszyć. Wymyśliliśmy, że zaczniemy bawić się w "bombowce". W okolicy był wiadukt kolejowy, a pod nim mało uczęszczana droga, która prowadziła do pobliskiej ciepłowni. Weszliśmy na niego i pluliśmy na jeżdżące poniżej samochody. Zabawa była przednia (miałem chyba 2 miejsce), jednakże nie zauważyliśmy, że pewien samochód jeździ tam i z powrotem - ktoś chyba ćwiczył jazdy przed egzaminem. W pewnym momencie ze strachu skoczyliśmy w długą do pobliskiego lasu, gdy po otrzymaniu piątego shota z tego auta wyskoczył dresik i zaczął się na nas wydzierać.
Jednak nawet to wydarzenie nie ostudziło naszego zapału i wróciliśmy na wiadukt, kontynuując zabawę. Jedno plucie, drugie, trzecie... I znowu trafiliśmy w brykę dresika...
Po tym chyba już miał dość, bo wyskoczył z samochodu i zaczął nas gonić. Miałem nieszczęście być złapanym... Na szczęście, na groźbach się tylko skończyło, chociaż był tak wpieniony, że groził mi pistoletem na gaz.

by maszy

* * * * *

My z rodzeństwem u babci bawiliśmy się w "Strachajki"- gasiliśmy światło (koniecznie musiało być ciemno), siadaliśmy w pokoju, a jedno znikało za drzwiami i starało się stworzyć straszną postać: "Potworę" (dziwny, zgarbiony, ciągnący za sobą sztuczną nogę i wydający dziwne straszne dźwięki) no i po pewnym czasie wchodził do pokoju i próbował nas straszyć. Dziwne, że wiedzieliśmy kto to, ale i tak było przerażająco.
Druga zabawa to zabawa w "Laleczkę Chucky". Ja z siostrą siedziałyśmy na wielkim łóżku, a brat "laleczka Chucky" wchodził i tłukł nas.
To były czasy. No i te całonocne makabryczne straszne historie. Wyobraźnia dziecka nie ma granic.

by i2k4 @

A czy Ty także masz takie wspomnienia z dziwnych zabaw? Podziel się tą wiadomością ze mną. Kliknij w ten link, a w temacie wpisz Najgłupsza zabawa. Znaczek @ za nickiem oznacza osobę, która nie posiada konta w serwisie Joe Monster.

Oglądany: 42039x | Komentarzy: 8 | Okejek: 107 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało