Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Himalaje to nie tylko ośmiotysięczniki. Tam konopie indyjskie to jedyna recepta na przetrwanie

60 407  
226   36  
Rozdarci pomiędzy tradycją, a surowym, antynarkotykowym prawem - ubodzy mieszkańcy wsi od pokoleń zajmują się produkcją haszyszu.

Oczywiście nie mówimy o polskich farmerach hodujących marihuanowe krzaczki w piwnicach, obudowach komputerów czy zbitych ze sklejek szafkach. Przeniesiemy się do Indii, gdzie na górskich połaciach, lokalni wieśniacy od tysięcy lat wytwarzają z konopi bardzo istotny dla tamtejszych stron, produkt. Pomaga on w osiągnięciu stanu najgłębszej medytacji, ale i także potrafi mocno zmasakrować każdego turystę nieprzyzwyczajonego do maryśkowego dymu.


Konopie indyjskie pojawiały się już tysiące lat temu w wedach - świętych księgach hinduizmu, a susz z tych roślin wykorzystywany był przy rytuałach i obrzędach od niepamiętnych czasów. Właściwie to mówiąc o tej wysokogórskiej roślinie „konopia indyjska” popełniamy merytoryczny błąd. Jest to bowiem mocno zdziczała odmiana tzw. cannabis sativa, która porasta wyżyny Nepalu, Pakistanu i północnych Indii.


Miejsce to jest szczególne z jeszcze jednego powodu. Podobnie jak w przypadku człowieka mówi się, że gatunek Homo sapiens wywodzi się z Afryki, tak i wielu badaczy konopi uważa, że kolebką tej rośliny są właśnie Himalaje. Stamtąd miała ona wywędrować i być uprawiana na różnych wysokościach i w różnych klimatach. Wpłynęło to zarówno na wygląd, wielkość, jak i tak przecież bardzo cenione przez miłośników marihuany, bogactwo chemiczne tej dostojnej przedstawicielki ziemskiej flory.


Tradycyjną formą przyjmowania marihuany jest tam charas - produkt, który od haszyszu różni się jedynie formą pozyskiwania (charas wytwarza się z żywej rośliny - przez jej pocieranie i zeskrobywanie żywicy z dłoni).


Finalny efekt takich zabiegów jest ponoć tak wyśmienity, że jeśli wierzyć legendom – sam Shiva miał w zwyczaju popalać ten specyfik, kiedy tylko udawał się w góry, aby pomedytować.


Tę historię przytoczy każdy przedstawiciel wyznania Śiwaizmu – odmiany religii hinduistycznej, w której najważniejszą postacią w boskim panteonie jest właśnie Sziwa. To oni zwykli nazywać charas mianem „czarnego złota”. Ku chwale tego samego bóstwa podczas festiwalu Shivarati wierni popijają też psychoaktywny napój z konopi zwany bhangiem.


Zawarte w charas cannabinoidy pomagają uduchowionym pielgrzymom w osiągnięciu stanu głębokiej medytacji i empatyczny kontakt z naturą. Wierni palą ten himalajski haszysz najczęściej z glinianych fajeczek zwanych chillum. Tego typu narzędzie jest podstawowym elementem ekwipunku każdego mnicha (sadhu), a pierwsze ślady używania takich akcesoriów do przyjmowania marihuany pochodzą z XVIII wieku.


Ciekawe jest to, że indyjskie fajki bardzo spodobały się reprezentantom ruchu Rastafari, którzy zaczęli wykorzystywać chillum podczas swoich, konopnych sakramentów.


Odmiana konopi, z której produkuje się charas rośnie na wysokości 2700 metrów n.p.m. Jak już wspomniałem – uzyskiwanie tej przypominającą glinę substancji odbywa się poprzez intensywne pocieranie kwiatostanów rośliny. To metoda, która praktykowana jest od tysięcy lat – dokładnie w taki sam sposób robili to pierwsi asceci, którzy poszukiwali w górach boskich uniesień. Aby w ten sposób zdobyć 10 gramów charas, trzeba intensywnie wytarmosić ok. 10 krzaczków.


Jeśli weźmiemy pod uwagę, że rocznie produkuje się tony tego specyfiku, to możecie sobie wyobrazić jak wielkie są te himalajskie uprawy. Turyści z całego świata, którzy odbywają tam swoje pielgrzymki kupują ok. 10 gramów himalajskiego haszu za cenę ok 5-10 dolarów.
Szczególnym zainteresowaniem pielgrzymów cieszą się rejony sąsiadującego z Tybetem stanu Himacal Pradesh, na terenie którego hodowane są rośliny o najlepszej jakości.


Najciekawsze jednak jest to, że mimo tak olbrzymiego rynku, marihuana jest w Indiach nielegalna! Do lat 80. zarówno marihuana, jak i haszysz nie były jeszcze zakazane. Produkty te sprzedawano w sklepach podlegających ścisłej kontroli państwa. Jednak narzucone w 1985 międzynarodowe prawo walki z narkotykami, zmusiło władze do zdelegalizowania obu używek.


Mimo zakazu uprawy konopi i produkowania haszyszu, niewykonalne okazało się wyegzekwowanie tego prawa. Konopie są częścią indyjskiej kultury i walka z zarówno z konsumentami, jak i hodowcami tej rośliny jest skazana na porażkę. Wysoko w górach, w miejscach ciężko dostępnych dla policyjnych patroli, w najlepsze trwa proceder, który ma bardzo długa tradycję. Tym bardziej, że na tych wysokościach, bogate w THC konopie rosną całkiem naturalnie.


Pomijając już sam aspekt kulturowy – władze wolą przymknąć oko na ten zakaz – jakby nie patrzeć marihuana jest powodem, dla których do Indii ściągają rzesze uduchowionych, długowłosych turystów o bosych stopach, którzy zostawiają w tym kraju sporo forsy.


Tutaj zobaczycie galerię zdjęć codziennych zwyczajów mieszkańców wiosek utrzymujących się z hodowli marihuany.
8

Oglądany: 60407x | Komentarzy: 36 | Okejek: 226 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

10.05

09.05

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało