Szukaj Pokaż menu

Polski James Bond oblał piąty egzamin

73 703  
635   34  
Relacja policyjna jest świetnie napisana, cytujemy:  "Taki zupełnie normalny chłopak! Ale mu nie szło. Na egzamin teoretyczny na prawo jazdy wczoraj, 10 września, podchodził już po raz piąty. Zaliczył testy rewelacyjnie. Ale… zdradził go zegarek i wystający z rękawa drucik."

"Bohater tej historii ma 18 lat, mieszka na stałe w miejscowości Białe Błoto w pow. sierpeckim, a pracuje w Warszawie. Do uczenia się stosunek ma raczej niechętny, bo czterokrotnie oblał testy na egzaminie teoretycznym na prawo jazdy.

- W Warszawie nawiązał kontakt z mężczyzną, o którym mówi tylko, że jest w wieku 40-45 lat, który obiecał pomóc zdać te nieszczęsne testy i obiecywał stuprocentową skuteczność, a po wszystkim życzył sobie za usługę 1500 zł – opowiada asp. sztab. Andrzej Gawlik z sekcji dochodzeniowo-śledczej KMP Płock. – Wczoraj rano odbywał się egzamin i ten człowiek w towarzystwie jakiejś kobiety spotkał się z 18-latkiem niedaleko Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Płocku.

Nowy sposób na przewożenie dziecka

97 660  
436   15  
W pierwszej chwili pomyśleli, że to jest taka większa wersja pieska kiwającego głową, potem że to lalka, ale zbliżenie nie pozostawiło wątpliwości... Gdzie byli wtedy rodzice? No gdzie?

Wielka księga zabaw traumatycznych CLI

30 287  
102   4  
Kliknij i zobacz więcej!Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

POGRAŁ

Sytuacja miała miejsce na krótko przed egzaminami gimnazjalnymi. Tradycyjnie po południu wybraliśmy się z kumplami grać w gałę. Po około 15 minutach gry kolega zagrał mi piłkę, ja uradowany że zgubiłem obrońców biegnę z piłką, kiwam bramkarza i teraz tylko ja i bramka. Strzelam gola, właśnie w tym momencie z radości chciałem odstawić gimnastykę artystyczną na poprzeczce, rozpędzony złapałem się poprzeczki, a że poprzeczka była śliska (po deszczu), to gdy moje ciało było na wysokości tejże poprzeczki moje dłonie ze ślizgnęły się i upadłem na Betonowy Plac Gry (watro dodać że lekki to ja nie byłem).
Obudziłem się, gdy na boisku była już karetka. Efekt Końcowy: Wieloodłamowe złamanie obojczyka, zerwanie więzadła kruczo barkowego i wstrząśnienie mózgu. 7 dni w szpitalu, 5 tygodni w opatrunku typu Desaulta, 2 miesiące rehabilitacji. Wspomnienia kolegów bezcenne.

by Krvszyna

* * * * *

SPRÓBOWAŁ

Rzecz działa się przed domem, miałem wtedy z 8 lat. Stoi sobie rower postawiony do góry nogami, na siodełku i kierownicy. Generalnie nie pamiętam dlaczego, ale postanowiłem włożyć środkowy palec prawej ręki między zębatkę a łańcuch i nie wiedzieć czemu zakręciłem pedałem. Pogotowie, szycie i słowa lekarza, o których dowiedziałem się będąc starszy: Jeszcze 10 minut i nie miałbym końcówki palca. Blizna została do dzisiaj.

by Wulkanizatorr

* * * * *

POMOGŁA

Zdarzyło się to, gdy miałam jakieś 5-6 lat. Moja siostra (starsza o 9 lat) robiła szarlotkę, a ja strasznie chciałam jej w tym pomóc. Postanowiłam, że będę obierać razem z nią jabłka, więc chwyciłam za jedno i zaczęłam rozglądać się za nożem. Siostra, która nie chciała mojej pomocy, zabrała mi je. Pech chciał, że w ręce cały czas trzymała nóż i przy okazji rozcięła mi palec. Później pamiętam już tylko krew i łzy. Na szczęście skończyło się zaledwie na 4 szwach i jak to się później domagałam w sklepie - opierniczu dla siostry.

by Zizula

* * * * *

HULAJNOGA

Pewnego dnia (szłam do 4 klasy) jeździłam sobie po podwórku hulajnogą. Podnieta ostra, bo była nowa. Tak sobie jeżdżę, jeżdżę i pech chciał, że spadłam z wjazdu (jest wyższy od gruntu o jakiś 1cm) na ziemię i zahaczyłam o niego przednim kółkiem. Wyglebałam się i walnęłam brzuchem o beton. Nie mogłam złapać oddechu i resztkami sił zaczęłam wołać tatę. Niestety nikogo nie było na polu. Położyłam się na ziemi i ni z gruchy ni z pietruchy zemdlałam. "Obudziłam" się gdy mama wołała "Asia, Asia słyszysz mnie?!". Biedna, była cała przerażona a tata cały blady. Oczywiście rodzinka się zleciała bo by nie było. Jakieś pół godziny później pojechałam karetką do szpitala, o dziwo na sygnale. Ale nie zostałam tam, nie chciałam. Podobno gdy tak leżałam nieprzytomna, brat (o 2 lata młodszy) ze stoickim spokojem powiedział mamie "O, mamo, Aśka zemdlała." Chyba mu nie wierzę.

SZPAGAT

Kolejne moje przeżycie traumatyczne ma związek z WF-em. To było w tamtym roku. Rozgrzewka piąte przez dziesiąte. Koleżanka rzuciła hasło: "Ile wam brakuje do szpagatu?" No to ja zadowolona że niewiele (jakieś 12 cm), rozciągnęłam się ze dwa razy i dawaaaaj. Jak mi coś nie chrupnęło. Przerażona wstaję. Mroczki przed oczami, momentalnie widzę przez mgłę. Dziewczyny coś do mnie mówią, a ja słyszałam jakby ktoś do puszki mówił. Nie mogłam stać, nie mogłam siedzieć. Zadzwoniłam po tatę i na następny dzień pojechaliśmy do szpitala. Nawet spać nie mogłam. Okazało się, że naderwałam sobie ścięgno - efekt 2 tygodnie nudy w domu i zwolnienie z WF-u. Z tego ostatniego akurat byłam zadowolona.

by Swtkiwi

* * * * *

WYKONAŁA POLECENIE

Działo się to w czasach podstawówki, gdy to na lekcjach wuefu radośnie uczyliśmy się skakać w dal. Wiadomo - bieżnia, wyskok, piaskownica. Po którejś z kolei turze nasza Pani od wuefu kazała nam mocniej wyciągać nogi do przodu podczas skoku. No to wyciągnęłam. Z dodatkowym efektem kolana wbijającego się z impetem w szczękę i pamiątką w postaci ukruszonej górnej "jedynki".

by Devolish

* * * * *

WRESTLING

Jak byłem mały to z bratem (5 lat młodszy) uwielbialiśmy oglądać wrestling. Naszym marzeniem było zostać mistrzami ringu. Często też trenowaliśmy u mnie w pokoju (ale bitwy odchodziły). Pewnego razu brat uzyskał przewagę i powiedziałem mu, żeby kopnął mnie w twarz, bo to tak fajnie wygląda. Szkoda tylko, że mu nie wspomniałem, żeby tylko zamarkował tego kopniaka. To była najmocniejsza sztuka jaką w życiu dostałem na nos.

by JZ @

* * * * *

SIĘ CZEPIŁ

Miałem taką sytuację kiedyś będąc dzieciakiem mając jakieś kilkanaście lat. Z uwagi na to iż jestem niepełnosprawny i od dzieciaka jeździłem na wózku pokazuje to iż każdy może mieć postrzelone pomysły nawet osoba niepełnosprawna. Ale piszę o tym bo wózek ma tutaj zasadnicze znaczenie. Otóż mój kuzyn miał tzw. motorynkę (zresztą potem skutery i motory ale mniejsza z tym). Oczywiście z nudów wpadliśmy na pomysł że chwycę się bagażnika i tak pojedziemy sobie asfaltem koło jego domu. Wszystko się pięknie sprawdzało (wiatr we włosach itp. póki kółka mego wózka nie trafiły na dziurę w asfalcie. Jak już mi kuzyni pomogli mi się pozbierać z asfaltu nie mogłem złapać oddechu bo wyrżnąłem "klatą". Ale rodzince się nie przyznałem od razu, żeby czasem ciotka nie opierniczyła kuzyna. Mamuśka się dowiedziała o wydarzeniu chyba po kilku dniach. Morał: nie czepiajcie się jadących pojazdów bo to się może źle skończyć.

by Mantis

* * * * *

STARY A GŁUPI

OSIEMNASTKA


Jako wielki fan piłki nożnej, postanowiłem moją 18 z kumplami przyświętować wielkim meczem, jako, że data ta wypadła w tygodniu (pić piliśmy w weekend ;p - no ale nie ważne). Przygotowania, plany, w końcu nadeszła godzina zero - rozpoczynamy. Gram w napadzie, toteż cały czas byłem na styk z obrońcami. W końcu pierwsza prostopadła piłka do mnie, ja próbując ją przyjąć lewą nogą (którą nie potrafię zbyt dobrze grać), stanąłem na niej tak niefortunnie, że kolano poszło mi do środka, a ja się przechyliłem w jego stronę. Podobno nie wyglądało to zbyt fajnie, bo niektórzy aż zasyczeli. "Jak człowiek-guma" - ktoś zakrzyknął w żarcie. Mi do śmiechu nie było, bo odczuwałem cierpienie porównywalne z takimi traumami jak wyrywanie pierwszego zęba, pierwsza przewrotka na rowerze, bądź pierwszy rozkrwawiony nos po uderzeniu w drzewo. A może i mocniejszy - z tym wyjątkiem, że tym razem się nie popłakałem. To jednak nie mógł być koniec. Rzecz jasna mecz się dla mnie skończył, gdyż uporczywy ból nie dał się rozchodzić(!) i nie dało się z nim grać, a trzeba jeszcze wrócić do domu. W tym celu musiałem przejść jeszcze przez dwumetrową siatkę, które to ze zdrową nogą problemem nie było. I początkowo wydawało się wykonalne nawet i z bolącym kolanem. Jednak próbując przesadzić lewą nogę, przekrzywiłem ją nienaturalnie, przez co zaatakował mnie taki ból, że spadłem z tej siatki. Na plecy. O tyle dobrze, że już po drugiej stronie. Efekt obu wypadków? W kolanie - zerwane więzadło boczne przyśrodkowe - pięć tygodni w stabilizatorze (taki zdejmowany gips), na plecach o dziwo jedynie stłuczenia. Morał? Świętując swoją 18. zawsze idźcie się napić. Od razu.

by Marojuve

* * * * *

ŚCIEMA

Trochę wstyd, bo większość opowieści powyżej przedstawia bohaterów z lat dzieciństwa, gdy wyobraźnia jeszcze płytka etc. Moja historia wydarzyła się na późniejszym etapie życia - liceum, jakieś 17 lat. Weekend. Działka kolegi. Alkohol, poranny kac i rewelacyjny pomysł - jeden z nas dysponował skodą 120L (model ciut nowszy od Jożina, połowa lat ’80), tylny napęd, lekka buda - w sam raz do ślizgania się po lesie (w nocy trochę padało - woda, błotko i rozrywka gotowa). Właściciel skody miał wprawę z tylnym napędem i może trochę mniej wypił dnia poprzedniego. Szaleliśmy jak się patrzy, grzybiarze byli cali w błocie (niestety nie przypadkiem), a my uchachani po uszy. W końcu sam usiadłem za kółkiem. Najpierw powoli, ale w miarę jak rosła pewność siebie coraz szybciej, ręczny, kontra; normalnie Hołek to cienki Bolek. W pewnym momencie zdążyłem tylko krzyknąć - "Straciłem kontrolę!". Właściciel auta przyznał później, że myślał iż żartowałem, ale ja mówiłem serio. Dzwon i cisza. Środek lasu, a my na drzewie. I w tej ciszy spada na maskę cała masa igliwia (bo to sosna była). Konsternacja. Właściciel wychodzi i odgarnia szczotką igliwie z maski. Dziś jak o tym myślę, to ten obrazek - dzwon, igliwie i szczotka - rozśmiesza mnie do łez. Ale uwierzcie, wtedy nie było mi do śmiechu. Najlepsza jest ściema którą wymyśliłem w domu (jakoś trzeba było usprawiedliwić wydatek na błotnik, który pochłonął praktycznie całość zarobionej przez wakacje kaski): Robiliśmy ognisko, a ja niby niosłem kamień aby odgrodzić palenisko. i się potknąłem (o szlauch). Ten ciężki kamień uderzył w błotnik no i jest szkoda (w skodzie). Nie wiem czy ktokolwiek w to uwierzył. Z perspektywy czasu ta ściema jest jeszcze głupsza niż sam wypadek.

by MW @

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten linek i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!
102
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Nowy sposób na przewożenie dziecka
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Faktopedia – Wyjątkowe wkładki do butów
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy II
Przejdź do artykułu Znajdź różnice - profesjonalny poradnik
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy I
Przejdź do artykułu Mistrzowie Internetu – Aktywiszcze u lekarza
Przejdź do artykułu Lansky: Kierownik po godzinach
Przejdź do artykułu Liczniki i kokpity w samochodach, które wyprzedziły swoje czasy
Przejdź do artykułu Polskie plakaty słynnych filmów z lat 70 i 80
Przejdź do artykułu Sprzedawcy pewnego supermarketu budowlanego

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą