Dziś o rozwałce w Japonii, policjantach, co kupowali w pewnym sklepie, kurierskich kalamburach i odważnej poimprezowej decyzji.
NA SZKOLENIU W JAPONIIMieliśmy w robocie gościa, inżyniera (nazwijmy go P). Zawsze był tak wyluzowany i uchachany, że czasami podejrzewałem, że przed robotą koką pudruje sobie nosek.
Popracował trochę, po czym z większą grupą chłopaków się zwolnił i przeszli do Boscha.
W onym Boschu okazało się, że coś tam się pozmieniało i trochę przestali ich potrzebować, ale żeby nie robić ich w ch*ja wysłali chłopaków na dłuższe szkolenie do Kraju Kwitnącej Wiśni. Tam każdy dostał małe mieszkanko, coby miał gdzie strudzoną głowę złożyć.
P miał w swoim mieszkanku jeden feler - zaczepiał o wystającą klepkę w parkiecie. Postanowił więc temu zaradzić w najprostszy sposób i klepkę wyrwał.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą